Gipf po raz siódmy a może ósmy?

Dziesięć lat to z jednej strony nie dużo, z drugiej to jednak kawał czasu. Dziesięć lat temu w gazecie, o której młodsi gracze może słyszeli, ale pewnie nie czytali, a już na pewno nie czytali pierwszych numerów czarno-białych, w Świecie Gier Planszowych, wraz z przyjacielem Michałem Walczak-Ślusarczykiem opisywaliśmy projekt Gipf. Wtedy, projekt składał się z sześciu gier, z czego jedna w tak zwanym międzyczasie została z projektu usunięta – był to TAMSK, który został zastąpiony TZAAR-em. W TZAAR-a nauczył mnie grać autor – Kris Burm, podpisane, specjalne wydanie pre-release edition z numerem 128/1000, przywiozłem z targów z Essen. Osobiście bardziej podobał mi się TAMSK, ale z czasem TZAAR-a doceniłem. Poznawanie kolejnych gier projektu Gipf było dla mnie radosną przygodą. Wspaniała szóstka została ukończona, czekałem na kolejne gry Burma, ale niestety na daremno.

Czytaj dalej

Cappuccino

Przydługi wstęp

Nie piję kawy, pod żadną postacią, źle na mnie działa. Nie lubię smaku kawy, lubię za to zapach świeżo zmielonych ziarenek. Ponad kawę stawiam herbatę i… gry logiczne. Bohaterką dzisiejszej recenzji jest gra, która z tytułu niezbyt mi się podoba, ale jako gatunek jak najbardziej. „Cappuccino”, bo o niej mowa, to abstrakcyjna gra logiczna, która do tytułu nawiązuje jedynie wyglądem elementów. Autorem gry jest Charles Chevallier (pseudonim Acetylene, dziękuję Bartku za poprawkę), ostatnio znany z powodu innego tytułu: Abyss, którego jest współautorem.

Spore i ciężkie pudełko

Spore i ciężkie pudełko

Jak gra wygląda można zobaczyć na zdjęciach. Całość to 64 kubeczki (do kawy ;-)?) w czterech kolorach ze znaczkami odpowiadającymi kolorom, dobrze wykonane, porównując do ceny, to nawet bardzo dobrze.

Zdjęcia gry można znaleźć w wielu miejscach w sieci, nie tylko tutaj. Zdjęcia wiążą się oczywiście z recenzjami, a tych można znaleźć równie dużo. Jeśli chodzi o Cappuccino to można mówić o prawdziwym wysypie recenzji. To dobrze, bo potencjalny klient może porównać opinie, zorientować się co o grze mówi, pisze jego ulubiony recenzent.

Tak to wygląda w środku

Tak to wygląda w środku

Nie raz o tym pisałem, ale powtórzę, jestem miłośnikiem gier logicznych. Mógłbym się powtórzyć za co je cenię, ale pominę to. Skupię się na czymś innym. Co roku w większym lub mniejszym stopniu staram się zorientować jakie nowe tytuły logiczne pojawiły się na rynku. Co roku poszukiwania kończą się brakiem uśmiechu na twarzy. Co roku premierę ma kilka tysięcy gier, a wśród nich jest kilka logicznych. Te kilka to przeważnie gry wydawane własnym sumptem lub przez bardzo niszowe wydawnictwa – wyjątki pomijam. Ciężko je kupić w normalnych (czytaj internetowych) sklepach. Dlaczego tak to wygląda? Siedzę w grach od lat i zauważyłem pewną właściwość. Istnieje duża grupa osób, które cenią tego typy rozrywkę. Osoby te często nie zagrają w gry zwykłe, ale w abstrakcyjne – tak. Są to często osoby starsze, ale nie tylko, gry logiczne świetnie sprawdzają się również wśród dzieci – wiem o czym piszę, bo uczyłem kilka lat dzieci grać w go i atari go. Z drugiej strony jest wielu graczy, zaawansowanych, którzy po latach grania w gry tematyczne również siadają do gier abstrakcyjnych. Taka jest moja obserwacja. Jeśli jest ona w jakimś stopniu prawdziwa, to dlaczego jest tak źle, jeśli jest tak dobrze? Wydaje mi się że powodem jest fakt że grupa ta jest jednak mniejsza, a na pewno mniej aktywna. Z drugiej – gry logiczne muszą być reklamowane, te gry same się nie przebijają.

Kończąc ten przydługi wstęp, chciałem bardzo podziękować wydawnictwu Egmont za promocję tego typu rozgrywki. Gry logiczne pojawiają się często pod przykrywką jakiejś tematyki, abstrakcyjne wydawane są rzadziej. Egmont jakiś czas temu zaproponował nam świetne Pentago, następnie ciekawe Colorio, a teraz Cappuccino.

Banalne zasady

Ileż razy słyszeliście, czytaliście o banalnych zasadach? Czasami banalne okazywały się nie najprostsze, tym razem są naprawdę banalne. Kubeczki rozkładamy do góry nogami, tak by dotykały się bokami. W swoim ruchu gracz bierze swój kubek i stawia na inny sąsiadujący tworząc wieżę. Tą może postawić na kolejny kubek lub wieżę kubków. Zasada jest taka, że nie może postawić niższej wieży (kubka) na wyższy. Koniec zasad. Gra kończy się gdy gracze nie potrafią wykonać ruchu, biorą swoje wieże (czyli te, gdzie u góry jest kubek w kolorze gracza), stawiają je na siebie. Ten kto będzie miał najwyższą wieżę – wygrywa.

Cztery rodzaje kubeczków

Cztery rodzaje kubeczków

Podobieństwa?

Zasady przypominają genialnego Dvonna, oczywiście nawiązują trochę do Focusa. W tamtych tytułach jest jednak więcej możliwości. Focus pozwala na dzielenie wież, Dvonn zmusza do poruszania o tyle pól, z ilu składa się wieża, no i można żetony odcinać. W Cappuccino zasada jest jasna, wieżę (kubek) zawsze stawiamy na sąsiadujący kubek (wieżę), wysokość w ruchu nie ma znaczenia.

Rozgrywka przypominała mi jeszcze jedną grę: „Hej to moja ryba”. Mechanicznie niby jest inna, ale sama rozgrywka dla mnie jest bardzo podobna.

Gra dla każdego

Mamy proste zasady, znamy częściowo grupę docelową, pozostaje zadać pytanie, na ile gra się sprawdza, na ile może stać się hitem. Cóż, sama rozgrywka nie jest dla mnie rewelacyjna. Cappuccino to bardzo dobra gra wprowadzająca do świata gier logicznych, ale w mojej opinii gracze którzy smakują się w tego typu rozgrywce, będą czuli niedosyt. Co jest tego powodem? Głębia rozgrywki. Cappuccino daje mało możliwości jeśli chodzi o taktykę, wybory ruchów są dość ewidentne. Dość istotny jest setup gry. Właściwie są dwa. Pierwszy to losowe rozłożenie, w którym zalecane jest takie ustawianie kubków, by w tym samym kolorze nie stykały się ze sobą. Drugi wariant to dostawianie kubków przez graczy. Jeśli zdecydujemy się na całkowite losowe rozłożenie, to pierwsze ruchy są bardzo istotne, mogą wpłynąć na wynik. Jeśli gracze rozkładają sami, to jest już różnie, aczkolwiek muszą się znaleźć gracze, którzy mają za sobą już kilka rozegranych partii, by rozkładając kubki robili to świadomie. Można również pokusić się o takie rozstawienie kubków, by takie same nie sąsiadowały ze sobą. Setup jest dłuższy, ale rozgrywka bardziej wyrównana.

Przygotowanie

Przygotowanie

Czy gra może być hitem? Z tego typu gier wydanych przez Egmont na pierwszym miejscu stawiam Pentago. Gra jest lepiej wykonana, jest ciekawsza i według mnie głębsza. Cappuccino może być hitem, jeśli będzie dobrze rozpropagowane. Mam tu na myśli nie tylko recenzje, ale przede wszystkim turnieje. To dotyczy wszystkich gier logicznych. One z założenie stworzone są do konkurencji. Proste zasady, szybka rozgrywka, czego można chcieć więcej.

W Cappuccino można grać od 2 do 4 osób. W 3 i 4 każdy z graczy gra swoim kolorem, w dwóch, gracze mają po 2 kolory, na koniec budowane są 4 wieże punktacji, gracze porównują swoje wyższe wieże. Na początku wydawało mi się, że wariant dwu osobowy jest trochę sztuczny, po rozegraniu pierwszej partii, stwierdziłem że tak nie jest. Ten wariant jest bardzo ciekawy, w niektórych momentach można pozwolić przeciwnikowi na budowanie wieży, o ile są w dwóch kolorach. Rozkłada on wtedy swoje ruchy, a do punktacji bierze się tylko jedną wieżę.

Kto wygrał?

Kto wygrał?

Plusy i minusy

Proste zasady, szybki czas rozgrywki, ładne, intrygujące wydanie, to zdecydowane plusy tej gry. Na minus daję trochę długie przygotowanie, zbyt małą głębię rozgrywki. Minusy zdecydowanie nie przykrywają plusów, Cappuccino to dobra gra.

Dlaczego recenzja

Na zakończenie małe wytłumaczenie skąd recenzja. Kilka lat temu zdecydowałem się nie pisać już recenzji, ale zrobiłem sobie wtedy małą furtkę. Furtka, czy też wyjątki, miały dotyczyć gier logicznych. Zależy mi bardzo na propagowaniu tego typu gier, dlatego gdy nadarzyła się okazja, postanowiłem sobie przypomnieć stare czasy i opisać grę. Mam nadzieję, że to nie ostatnia recenzja, aczkolwiek wracając do początku, abstrakcyjnych gier logicznych wychodzi tak mało… wielka szkoda.

c08 c07 c06 c04

 

Mr House na pokładzie

W końcu jest. Pudełka z „Mr House” wczoraj do mnie dotarły. Gra jest świetnie wydana, w środku sporo żetonów, kart, drewna, wszystko w wypraskach, teraz tylko grać 🙂

Pudełko, przód i tył

Pudełko, przód i tył

Czytaj dalej

Wyścig

W ostatnim czasie mniej piszę na temat gier, mniej się udzielam, powody są różne, nie będę się w nie zagłębiał bo nie o to chodzi. Tu chciałem podzielić się z Wami czymś innym.

W miniony weekend w Gliwicach odbył się kolejny Pionek. Miałem szczęście być na każdym, ostatnio pojawiam się tylko w soboty, ale jestem. Z czasem rozpoznaję coraz mniej osób, co przy moich „zdolnościach” zapamiętywania twarzy nie jest wyczynem 😉

W ten Pionek zabrałem ze sobą właściwie tylko moje prototypy i… chęć zagrania w jeden tytuł który zainteresował mnie już wcześniej, w Wyścig do Renu. Po moim przybyciu egzemplarz do pokazów był już zajęty, ale bezczelnie wykorzystałem znajomości i wraz z Maćkiem i Jankiem, których bardzo pozdrawiam, usiedliśmy do planszy.

Czytaj dalej

Krótki wpis o testujących

Uwielbiam książki. Z braku czasu nie czytam tyle ile bym chciał, ale staram się czytać jak najwięcej. W pewnym momencie życia, marzyło mi się również pisanie, nic z tego jednak nie wyszło (raczej na szczęście dla czytelników 😉 ). Marzenia jednak zostają i czasami czytam książki, opisy pisarzy o tym jak należy książki pisać. Z czasem zauważyłem, że pisanie książek i tworzenie gier, ma wiele wspólnego. Dzisiaj przykładowo trafiłem na krótki tekst opisujący 8 zasad dobrego pisania wg Neila Gaimana. Gaimana lubię, ma świetny styl, lekki, przyjemny, a punkt 5 powyższego poradnika, jest według mnie kwintesencją opisu jak należy traktować testujących:

Pamiętaj: kiedy ludzie mówią ci, że coś jest nie tak albo im się nie podoba, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą.

I to tyle, miało być krótko 😉

Way to Mt. Everest

Po ukazaniu się Broad Peak – dodatku do K2, pojawiły się pytania o kolejne rozszerzenia. Przyznaję się, że ucieszyłem się z zainteresowania i bynajmniej nie chodziło o „dojonko”, tylko miło słyszeć, że ktoś oczekuje na twoją pracę, że gra na tyle się spodobała, że potrzebny jest kolejny dodatek. Ośmiotysięczników jest 14, bez problemu można by zrobić serię dodatków, które pozwalałyby graczom wspinać się na kolejne szczyty, tylko czy gracze by tego chcieli, a przede wszystkim czy ja bym się pod tym podpisał?

Czytaj dalej

Nic na siłę

Testowałem wczoraj grę. W sumie dwie, jedną swoją i jedną kolegi. Właśnie o tej drugiej chciałbym napisać coś więcej. Nie napiszę jednak jaką ma mechanikę, temat, nie napiszę nawet czy mi się podoba (no może napiszę trochę 😉 ), chciałbym się skupić na innym elemencie, na dopieszczaniu gry.

Jak długo można tworzyć grę? Jak długo można ją zmieniać, przerabiać?

Kolega wymyślił grę dość dawno. Gdy mi ją przedstawił, spodobała mi się. Potrzebowała jeszcze paru poprawek, testów, ale była elegancka i miała ciekawy temat. Kolega grę poprawił, wysłał do kilku wydawnictw, jedno odpowiedziało pozytywnie, ale zaproponowali kilka zmian. Kolega zaczął zmieniać, wprowadzać nowe elementy, jedne lepsze inne gorsze, potem kolejne i kolejne. Mijał czas, kolega zmieniał grę dalej.

Wczoraj pokazał mi jedną z ostatecznych wersji. Specjalnie piszę jedną, bo jak go znam, może być kolejna. Po rozgrywce podzieliłem się z nim uwagami w tym jedną na temat czasu tworzenia gry.

Grę można tworzyć nieskończenie długo. Zawsze można wprowadzać zmiany, poprawiać i znowu zmieniać. Testować i zmieniać. Gra to coś, co prawie zawsze może ewoluować. Pytanie, czy to jest dobre dla gry i dla autora? Po pewnym czasie, tracimy resztki obiektywizmu. Zaczynamy tworzyć nową grę, bo stara przestaje być dla nas interesująca. Wpływ opinii otoczenia, komentarzy zaczyna rozmywać to co planowaliśmy zrobić. Czy to jest dobre dla gry i autora?

Często tworząc gry odkładam je na bok i powracam po pewnym czasie. Bardzo często grę wtedy zmieniam, czasami mocno. Jeśli jednak decyduję się na jej ukończenie, staram się to zrobić w skończonym czasie. Jeśli nie potrafię, odkładam ponownie. Nie jest to może idealne rozwiązanie, ale u mnie się sprawdza. Najgorzej mam w sytuacji, gdy gra jest skończona, a wydawca po jakimś czasie prosi o przetestowanie, sprawdzenie jakiegoś elementu mechaniki. Bardzo nie lubię takiej sytuacji, bo w trakcie testów muszę walczyć z sobą, postawić się z boku. Dlaczego? Bo z chęcią zmieniłbym wtedy grę, poprawił, dodał nowe elementy, a wiem, że mogłoby to skończyć się na niekończącej historii.

Pamiętam, jak kiedyś Ignacy napisał (powiedział?) gdzieś, że tworząc grę uważa że zrobił ją najlepszą. Nie uwierzyłem mu wtedy i nie wierzę dalej. Tworząc grę starajmy się ją zrobić jak najlepszą, w danym momencie. Za kilka miesięcy, pół roku, rok – zrobilibyśmy ją inną, może lepszą, może gorszą, na pewno inną.

20 Punktów Zwycięstwa

Dzisiaj będzie jeszcze bardziej osobiście niż zwykle. Dzisiaj chciałbym się podzielić moim małym zwycięstwem. 20 PZ, to dużo czy mało? Oczywiście sporo zależy od gry, ale gra o której dzisiaj chcę opowiedzieć jest bardzo specyficzna. Parametr liczby zdobytych punktów zależy nie tylko od nas, ale również od rozgrywki, jak się potoczy. Jedni mimo najlepszych chęci, z przyczyn losowych nie zdobędą nawet jednego punktu, mi – a właściwie nam – udało się na razie zdobyć 20.

Czytaj dalej

Klasyki

Remont ciągle w toku, mam go już dość, ale powoli zmierza ku końcowi, a w miniony weekend udało się nam nawet w coś zagrać. Ostatnio zbiera mnie na wspomnienia (to chyba starość 😉 ), a dwie weekendowe rozgrywki jeszcze to spotęgowały.

Młodsi gracze pewnie nie pamiętają takich czasów, ale kiedyś w sieci trudno było coś znaleźć w języku polskim o grach planszowych. Jedną ze stron, które bardzo miło wspominam, było Gniazdo. Właśnie sprawdziłem, strona dalej istnieje pod adresem: http://nest.republika.pl/ Witryna jest tam już od 13 lat, to bardzo długo, właśnie tam po raz pierwszy przeczytałem o takich klasykach jak Osadnicy z Catanu czy Puerto Rico. Nie bez przyczyny wspominam te dwa tytuły, bo właśnie do nich wróciliśmy w ten weekend.

Czytaj dalej

Kaj som te dziołszki na klopsztandze?

Mam wrażenie, że było to wczoraj, gdy moje córki bawiły się na trzepaku, a teraz, chłopak mojej starszej córki pomaga mi przy remoncie. Jak szybko ten czas leci, za szybko.

W Świecie Gier Planszowych, na różnych stronach w sieci, znajduję czasami krótkie portfolio dotyczące autora recenzji, felietonu. Często z niedowierzaniem czytam, jak to dana osoba zajmuje się grami od 6-7 lat. Od 6-7 lat?! To już tyle lat w Polsce są popularne gry planszowe?, a mi wydaje się, że na forum g-p zapisałem się jakieś 5 lat temu.

Czytaj dalej